Samochód pachniał nowością, był duży
i miał skórzane, eleganckie fotele. Mknęłyśmy zupełnie pustą trzypasmówką,
śpiewając do ryczącego na cały głos radia i pochłaniając paprykowe chipsy.
Nagle samochodem szarpnęło, a ja zakrztusiłam się i rozkaszlałam spazmatycznie,
pochylając ciało do przodu. Pasy wpiły mi się w brzuch, gdy pojazd zatrząsł
się, a potem coś uderzyło od strony pasażera z ogromną siłą. Z drzwi
wystrzeliła poduszka powietrzna, chwilę później przedziurawiona przez odłamki
szyby. Poczułam na rękach coś ciepłego i spojrzałam zdziwiona na zakrwawione
dłonie. Nie pamiętałam, żebym cokolwiek sobie zrobiła. Niemalże w tej samej
chwili spadł na mnie ból tak duży, że zaczęłam krzyczeć, a mój świat stał się
wielkim, czarnym lejem, po którym zsuwałam się w dół, widząc niknące w oddali,
małe światełko.
***
Szok powypadkowy - tak ocenili mnie
lekarze. Sny nawiedzały mnie praktycznie każdej nocy, w każdym byłam jedną z
ofiar wypadku - zmieniały się tylko okoliczności. Pewnej nocy pilotowałam
awionetkę, nad którą w pewnej chwili straciłam kontrolę. Innego razu znalazłam
się na tonącym statku, zmuszona skakać za burtę bez kamizelki, a potem
patrzyłam, jak ciemne wody oceanu zamykają się nade mną, niezdolna poruszyć
kończynami. Tak jak za każdym razem, obudziłam się z mokrą od łez twarzą,
a mój krzyk zamarł w nocnym powietrzu.
- To nic, to nic. - uspakajałam sama
siebie, ocierając grzbietem dłoni oczy - Sen, tylko sen.
Po chwili mój oddech wrócił do
normalnego rytmu, a dreszcze powoli ustępowały. Wstałam i pościeliłam rozkopane
łóżko na nowo, a potem wślizgnęłam się pod kołdrę, wcisnęłam twarz w poduszkę i
usnęłam, tym razem nie śniąc o niczym.
***
-Megan, tak sobie pomyślałam, czy
masz ochoty wybrać się dziś z Julią do galerii? - zapytała Leslie, sypiąc
płatki kukurydziane do porcelanowej miski - Jutro do szkoły, może byś coś sobie
kupiła?
Pokiwałam głową, choć nie mogłam
powiedzieć, żeby propozycja zakupów z moją przybraną siostrzyczką była
najlepszym pomysłem na spędzenie dzisiejszego dnia. Wydawało się, że Julia ma
ten temat identyczne zdanie.
- Jasne. - odpowiedziałam. W
ostatnim czasie tak nawykłam do kłamania, że przychodziło mi to z łatwością. -
Bardzo chętnie.
- To dokończcie śniadanie i was
podrzucę. - odparła radośnie Leslie, kończąc jedzenie i wkładając naczynia do
zmywarki. Wstałam od stołu i poszłam się pomalować. Nie
pamiętałam, kiedy ostatnio byłam na zakupach, chyba było to jeszcze przed ośrodkiem
wychowawczym. A nuż poznam kogoś ciekawego?
Pół godziny później wysiadłyśmy na
parkingu dużej galerii handlowej, a Leslie odjeżdżając pomachała nam entuzjastycznie. Ruszyłyśmy w kierunku wejścia, a gdy wjeżdżałyśmy schodami na
górę, Julia odezwała się:
- Wyjaśnijmy sobie coś. - urwała na
chwilę i rzuciła mi nieprzyjazne spojrzenie - Nie mam zamiaru się tobą
opiekować czy co tam wyobraża sobie moja matka. Radź sobie sama. Muszę z tobą
mieszkać, ale nie muszę się z tobą przyjaźnić. Umówiłam się teraz z kimś innym,
więc rób co chcesz, mnie to nie obchodzi. - nabrała powietrza i kontynuowała -
Tylko bądź o trzynastej na parkingu. I ani słowa rodzicom, niech żyją sobie w
świecie urojeń. - uśmiechnęła się lekko i nieprzyjemnie, a potem odwróciła się
tyłem i odeszła, nie czekając na żadną reakcję z mojej strony. Jeszcze przez
chwilę widziałam jej kołyszące się w rytm kroków jasne włosy, ale zaraz zniknęła
w tłumie.
Rozejrzałam się dookoła, nie bardzo
wiedząc, co mam ze sobą zrobić. W końcu zdecydowałam się iść do GreenCoffe, bo nie bardzo chciało mi się chodzić po sklepach. Zajęłam
ostatni wolny stolik i zamówiłam herbatę, a potem wyjęłam z torby książkę i
zabrałam się do czytania. Niedługo potem ktoś odchrząknął nieśmiało, a ja
zobaczyłam stojącą przede mną niską, pulchną dziewczynę. W dłoniach trzymała
filiżankę z parującą kawą.
- Przepraszam – powiedziała nieśmiało
– ale czy to miejsce jest wolne? Bo nie ma żadnych, a czekam już dziesięć
minut. – wskazała ręką dookoła, a ja rozejrzałam się. Kawiarnia była
przeładowana. – Chyba że czekasz na kogoś. – dodała z wahaniem.
- Nie, proszę. – odpowiedziałam i
zabrałam torbę z sąsiedniego krzesła. Dziewczyna usiadła i postawiła na stoliku
mały i lekki laptop. Popijając herbatę, pisała coś przez chwilę, a potem
znienacka zapytała:
- Co czytasz?
- „Delirium” – odparłam.
- Czytałam to! – wykrzyknęła – Całą trylogię.
Moja ukochana książka.
- Hmm, też mi się podoba. –
odpowiedziałam niedbale. Chciałam jak najszybciej wrócić do lektury, a
dziewczyna wyglądała mi na bardzo rozmowną.
- Kiedyś miałam więcej czasu na
czytanie. – westchnęła, a ja jęknęłam w duchu. Doskonale znałam taki typ ludzi.
Za 10 minut będę znała cały jej życiorys.
- Czytałam bardzo dużo, ale potem
wkręciłam się w wolontariat. W sumie nie żałuję, bo robię coś dla innych, choć
czasem chciałabym mieć więcej wolnego. Jak jesteś zwykłym członkiem, wybierasz
sobie, czy chcesz brać udział w danej akcji czy nie, natomiast bycie koordynatorem
to już cięższa sprawa. Byłaś kiedyś wolontariuszką? – zapytała.
- Nie. – odparłam zgodnie z prawdą.
- Na pewno by ci się spodobało.
Pomagamy w schroniskach, domach dziecka, spokojnej starości i organizacji
różnych wydarzeń kulturalnych. Obecnie organizuję darmowe korepetycje dla
dzieci mających problemy z nauką. Nie chciałabyś wziąć udziału?
- Hmm, nie wiem.
- Zapewniam cię, to świetna sprawa.
Masz mniej czasu, ale za to jak go wykorzystujesz! Czy wiedziałaś, że
statystyczny nastolatek spędza przed komputerem trzy godziny dziennie? W tym
czasie można wyprowadzić dziesięć psów ze schroniska! – w jej oczach błyszczał
entuzjazm – No, przyznaję się, ja spędzam pięć godzin, ale to dlatego, że jestem
koordynatorem i wszystkim się zajmuję. Właśnie teraz piszę do dyrektorki jednej
z podstawówek z prośbą o udostępnienie nam sal lekcyjnych po godzinach.
Będziemy uczyć najsłabsze dzieciaki
matmy i angielskiego. To pierwsza takiego typu akcja, więc trochę się
denerwuję. – przygryzła wargę i po raz pierwszy od dłuższej chwili zamilkła.
- Na pewno wszystko wam się uda. –
wydukałam, oszołomiona jej słowotokiem.
- Zwykle się udaje. – potwierdziła – Dlatego,
że dużo poświęcamy. Praktycznie nie mam czasu się uczyć, no ale coś za coś. Nie
mówię, że musiałabyś od razu spędzać na wolontariatach całe dnie, na początek
dwie – trzy godziny tygodniowo chyba będą okej.
- Ale ja się nie zgłaszałam! –
powiedziałam, lekko spanikowana, ale dziewczyna nie słuchała.
- Dobrze, że się poznałyśmy, trochę
cię w tym obeznam. Zacząć nie jest łatwo, od razu mówię. Ja miałam trudne
początki. W ogóle trafiłam na wolontariat przez przypadek, zupełnie tak jak ty.
Kiedyś bardzo marzyłam o psie, ale rodzice nie chcieli się zgodzić. Pewnego
razu postanowiłam pojechać do schroniska i zaadoptować psa bez pytania, taka
byłam zdesperowana. Niestety okazało się, ze jako nieletnia nie mogę tego
zrobić, ale zaproponowano mi wyprowadzanie. Wtedy ustaliłam z rodzicami, że
jeżeli przez rok będę wyprowadzać psy, dostanę własnego. Po kilku tygodniach
tak mnie to wciągnęło, że nie miałbym czasu na własnego zwierzaka, więc plan
upadł. – odetchnęła.
- Ja też nigdy nie miałam
zwierzęcia. – powiedziałam. Z tą dziewczyną niezwykle trudno się rozmawiało. –
Wiesz co, ja już chyba muszę się zbierać. Czekają na mnie.
- O, szkoda. – zmartwiła się
wyraźnie – A tak dobrze nam się gadało!
„Chyba tobie” pomyślałam. Wstałam i
pozbierałam swoje rzeczy, a potem wyszłam, zostawiając dziwną dziewczynę samą z
jej historiami.
Przeszłam przez piętro
restauracyjne. W pewnej chwili dostrzegłam Julię z trzema koleżankami,
wyglądającymi jak jej nieco nieudolne kopie – wszystkie blond, różowe i
wyszminkowane. Królowa ze swoją świtą. Na wszelki wypadek obeszłam ich stolik
szerokim łukiem., a potem weszłam do jednego z odzieżowych sklepów.
Przymierzyłam i kupiłam trzy obszerne bluzy – nie było opcji, żebym zakładała
ciuchy wybrane dla mnie przez Leslie, całe te pastele i jasne sweterki.
Wiedziałam, że ubieram się jak chłopak, ale było mi wszystko jedno – jeżeli ktoś
jest brzydki, nic go nie uratuje, a w ciuchach Julii wyglądałabym po prostu
śmiesznie.
Wybiła trzynasta, więc zeszłam na
parking, gdzie stała już wściekła Julia.
- Spóźniłaś się. – wysyczała, a ja
wzruszyłam ramionami. Po chwili wsiadłyśmy do srebrnej Hondy Leslie.
- Dobrze się bawiłyście,
dziewczynki? – zapytała macocha, patrząc we wsteczne lusterko.
- Doskonale. – odpowiedziała Julia
słodko, a zadowolona Leslie pokiwała głową.
- Cieszę się, że się dogadujecie! –
powiedziała z uśmiechem.
Westchnęłam. Ta kobieta była
niesamowicie naiwna!
***
Cześć, Megan!
Mam nadzieję, że
wszystko u ciebie dobrze i jakoś układa
Ci się
z ojcem. Musisz mi wszystko dokładnie opisać!
Nie uwierzysz, co tu się dzieje. Mam nową współlokatorkę,
przyjechała w dniu Twojego wyjazdu. Nie mogę powiedzieć, żebyśmy się lubiły. Ma
piętnaście lat i uważa się za dorosłą. Ciągle zabiera mi różne rzeczy i nie
oddaje, a potem zapiera się, że to nie ona. Ciekawe kto, w takim razie?
Muszę Ci powiedzieć, że okropnie nudno jest bez ciebie. Byłaś
moją najlepszą koleżanką, a teraz wszystko wróciło do starego stanu rzeczy. Do
osiemnastki pół roku!
Zadzwonię do ciebie jutro i wszystko mi opowiesz. Pamiętaj, żeby
w szkole poznać kogoś fajnego!
Buziaki
Lilianne
-----------------------------------------------------------------
Jest czwarty rozdział, miłego czytania <3 Jeśli skomentujecie sprawicie mi ogromną radość :)
-----------------------------------------------------------------
Jest czwarty rozdział, miłego czytania <3 Jeśli skomentujecie sprawicie mi ogromną radość :)